wtorek, 19 kwietnia 2011

To nie jest serial! - Recenzja pierwszego odcinka Gry o Tron


Musimy poszukać nowej definicji produkcji telewizyjnych. Serial to zbyt poniżające określenie tego co ostatnio wyprawia się w różnych dużych stacjach(zwłaszcza amerykańskich). Gdzieś tam wszystko zaczęło się od "Lost'a", ale to co zostało pokazane w pierwszym odcinku "Gry o Tron" to już zupełnie inna liga. Może opera filmowa, film operowy, seria filmowa, tivifilm,….jakieś pomysły?

Spragnionych streszczenia odcinka zapraszam na oficjalną stronę "Gry o Tron". Zachęcam również do przeglądnięcia zamieszczonych tam mapy i drzew genealogicznych, bo żeby dobrze zrozumieć fabułę należy orientować się w tych wszystkich rodzinnych powiązaniach. Teraz jednak nastąpi subiektywna(jakby istniała inna?) recenzja!

Jestem zapalonym maniakiem wszystkich dobrych produkcji telewizyjnych. Coraz częściej okazuje się, że są one tworzone na podstawie książek("True Blood" czy "Dexter"). Nigdy jednak wcześniej nie zajrzałem do papierowego odpowiednika, a w przypadku "Gry o Tron" wszystko się zmieniło. Książka już leży na mojej półce i czeka na mój wolny czas. Obiecałem sobie jednak, że będę czytał powieść w takim samym tempie jak pojawiają się nowe odcinki żeby móc lepiej utożsamiać się z odkrywającymi ten fantastyczny świat telewizyjnie.
Pierwsze 13 minut(wypuszczone do sieci już przed premierą) wbijają w fotel i zdają się udawać trailer kinowej superprodukcji niczym "Władca Pierścieni". Okazuje się jednak, że jest to „zaledwie” serial. I to „zaledwie” jest chyba największym błędem logicznym/ortograficznym jaki kiedykolwiek napisałem. Teraz nastąpi „tytułowanie”, czyli cytowanie tytułu posta: „To nie jest serial”, powtarzam: „To nie jest serial”. Przynajmniej nie w moim pierwotnym rozumieniu.
Hipnotyzująca gra aktorska poszczególnych postaci jest aż niemożliwa do uzyskania w pierwszym odcinku serii. Genialny jak zawsze Sean Bean (Lord Eddard „Ned” Stark), anielska Emilia Clark (Daenerys Targaryen), czy posiadający najupiorniejszy uśmiech Harry Lloyd (Viserys Targaryen). Należałoby wymienić tutaj wszystkich bohaterów/aktorów bo zasłużyli na salwy pochwał, ale jak dla mnie ta trójka jest jak dotychczas najlepsza.

Najważniejsza jednak pochwała powinna zostać złożona w ręce odważnych scenarzystów, reżysera, czy producenta za tak skrupulatne trzymanie się przebiegu wydarzeń przedstawionych w książce. Nie ulega wątpliwości, że pokazanie tak wielu bohaterów, rozpoczęcie całego szeregu wątków (od mrocznych stworzeń żyjących za murem po konspiracje w staraniu się o tron) mogło uderzyć w  coraz uboższe predyspozycje widza przyzwyczajonego do odmóżdżających produkcji do odbierania trudniejszych rozwiązań fabularnych. Opinie na sieci są generalnie albo pozytywne albo pozytywne stąd wielkie brawa dla twórców za odwagę!

A sfera wizualna? Łał! Każda lokalizacja żyje własnym życiem i zdaje się być lepsza od wyobrażeń czytelników książki. Nie wspominając już o ubraniach głównych bohaterów, broniach, dekoracjach wnętrz, charakteryzacji, itd. Jeżeli w przyszłości ma się pojawić więcej fantastycznych stworów to na pewno będą olśniewać taką samą doskonałością.

Zakończę najlepszym(znów moim zdaniem) cytatem z odcinka:
Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś, bo świat na pewno o tym nie zapomni. Uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie."

Tyrion Lannister do Jon’a Snow’a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz